Do debiutu reżyserskiego Afflecka podchodziłem z dużymi oczekiwaniami, dlatego tym większe było moje rozczarowanie, mimo, że sam film był dobry. Po prostu liczyłem na coś trochę innego. Mimo to zdecydowanie warto pochwalić scenariusz, niejednoznaczny, z dobrym zakończeniem i szkoda tylko, że sam początek trochę kuleje, do tego pod koniec trochę się pogubiłem. Aktorsko jest również dobrze. Casey Affleck udowadnia, że nie jest tak drewniany jak jego brat, a Amy Ryan jest po prostu świetna, zasłużona nominacja do Oscara. Ed Harris na poziomie, Morgan Freeman w typowej dla siebie roli, natomiast Michelle Monaghan ma wiecznie ten sam wyraz twarzy. Mimo wszystko w niektórych momentach kuleje lekko reżyseria. Benowi nie udaje się przez cały czas utrzymywać uwagi widza, brak tu trochę ikry, a scena próby odbicia tego dzieciaka z domu pedofilów, swoją drogą świetnie sfotografowana, jest jednym z nielicznych momentów, gdy serce mi mocniej zabiło. Przyznaję, że "Gone Baby Gone" trochę mnie wymęczyło, aczkolwiek myślę, że wielu osobom ten film spodoba się dużo bardziej niż mi. 7-/10